Żyje na pograniczu dwóch światów. Śpiewa. I mu to wychodzi. Nawet bardzo. Ukończył Akademię Muzyczną w Łodzi. Występował jako aktor, śpiewak, kabareciarz – ukrywając się pod nazwą Kabaret Tenor. Jego największą siła są głos i kontakt z publicznością, które czerpie z uwielbianych przez siebie ziemniaków. Z Czesławem Jakubcem rozmawia Joanna Orkisz.
Mnóstwo dźwięków, tańca i humoru. Jak Pan definiuje to, co Pan robi?
Działam na pograniczu dwóch światów: chcę patrzeć na muzykę, oczywiście z całym szacunkiem dla kunsztu wykonawczego, z przymrużeniem oka i się tym bawić. Całe życie każdy z nas [członków zespołu] to robi i chcemy odnaleźć w tym wszystkim siebie i jakiś oddech. W związku z tym, że jestem komikiem, to chce wykorzystywać tzw. „wrażliwość komiczną”, w tych utworach; one nie są wykonane tak bardzo poważnie. Staramy się szukać pogodnego oblicza tej [poważnej] muzyki.
Komikiem jest Pan z zamiłowania…?
Nie ma w Polsce czegoś takiego, jak wykształcenie komiczne. Ja skończyłem Akademię Muzyczną, ale całe życie jestem związany z kabaretem i tam tego komizmu się uczyłem. Ale taką śmieszność ma się chyba w sobie, tylko trzeba to odkryć i na siebie spojrzeć z dystansem i wtedy się rodzi w każdym z nas coś takiego jak komizm, czy może bardziej poczucie humoru. Lubię je w sobie rozwijać. Ja jestem też tzw. „artystą estradowym” i to jest różnica od takiego „artysty teatralnego”, bo artysta estradowy szuka publiczności, a koncert zależy od tego jaki rodzaj publiczności przyjdzie, jaki typ, czy to jest publiczność filharmonijna, która przyszła by tylko posłuchać, czy to jest publiczność nastawiona na to, że będzie się coś działo więcej, takiego komediowego. Jakoś udaje nam się zaprosić ludzi do naszego świata, bo tak to się właśnie odbywa, że zapraszamy do naszego świata, w którym będzie zabawa, komizm, ale też kunszt wykonania, bo te wszystkie utwory, np. mezzosopranowa aria Habanera z Carmen, czy Torreador zaśpiewane zostały przeze mnie jak najlepiej potrafię na ten moment. To jest też dla mnie bardzo istotna rzecz, żeby ten kunszt wykonawczy wywoływał takie „wow”!
Śpiewał Pan partie kobiece. Tak wysoki głos to rzadkość u mężczyzn…
Tak, to się nazywa kontratenor. Ja się nie mieszczę troszkę w kategoriach jednogłosu, więc od razu, już będąc na studiach, byłem zainteresowany tym, żeby śpiewać i tenorem i barytonem i kontratenorem. Mam w sobie jakiś dualizm.
W jakim wieku odkrył Pan w sobie zalążek talentu wokalnego, aktorskiego czy cechy komika?
Talent muzyczny, nie wiem, czy talent, ale chęć robienia tego odkryłem już jako dziecko. Skończyłem Akademię Muzyczną, zawsze mnie ciągnęło w kierunku muzyki, w kierunku komizmu chyba też, bo często mnie proszono żebym zrobił coś wesołego, zabawnego. Potem to zacząłem łączyć, bo pracowałem w środowisku kabaretowym jako śpiewak. Później pomyślałem, że byłoby fajnie i ciekawie pokazać troszeczkę taki dystans do naszego świata, że za tymi frakami nie stoją jacyś śmiertelnie poważni ludzie, którzy się tym katują, tylko ludzie, którzy się tym potrafią bawić i szukają zdrowego dystansu.
Ja się nigdy nie zajmowałem tym, czy mam talent, czy go nie mam. To chciałem robić i to zostawiam ocenie widzów, czy oni uważają, że to jest talent, czy sprawa wypracowana. Oczywiście, to jest bardzo miłe, kiedy ludzie przychodzą po koncertach i mówią, że nigdy nie byli w operze, ale zachęciłem ich wystarczająco i chcą zobaczyć ten świat, chcą usłyszeć Halkę czy inne opery. To jest fajne. Wtedy jestem usatysfakcjonowany i wtedy wiem, że tego dnia kunszt wokalny fajnie mi wyszedł (śmiech). Ale co do talentu i do tego w jakim stopniu go mam, to nie wiem, bo nigdy się tym nie zajmowałem. Ja po prostu to robię, bo to lubię. Na pewno mam talent do szukania, bo jestem taką osobą trochę niespokojną, łamiącą takie utarte stereotypy. Zawsze poszukuje czegoś innego, coś co pozwoli tę formę złamać, bo opera to też jest jakaś forma. Zastanawiam się, czy można to jakoś obejść, czy można to pokazać w inny sposób. Do wszystkiego tak mam: do głosu ludzkiego, do komedii też, bo w tym też się rozwijam i zastanawia mnie, co tak naprawdę znaczy „być komikiem”.
Jeśli Pan pozwoli zostaniemy przy temacie talentu, a konkretnie programu „Mam talent”. Jak Pan wspomina swój udział w nim?
Ja z tym programem miałem trochę kłopot, bo ja już troszeczkę grałem, pracowałem dla innych stacji i powygrywałem troszkę konkursów piosenki, czy konkursów kabaretowych i nam się to nie zgrało – mi i programowi. Ja chciałem proponować swoje rzeczy, a oni nie do końca chcieli żeby cokolwiek proponować i rozeszliśmy się z takim trochę niesmakiem. Ja się wycofałem mówiąc, że chcę robić swoje, albo się nie dogadamy. No i się nie dogadaliśmy. Jak było po programie? Dużo ludzi pamięta, że ja robiłem „On i ona”, że śpiewałem tenorem i kontratenorem w tym programie. Chyba numer się spodobał, bo widziałem później też w innych programach, że to zostało to wykorzystane. Tak sobie to wymyśliłem i to była taka moja zabawa. Ja nie chciałem tam być [w „Mam talent”] tylko z jednym numerem, a oni [produkcja] właśnie tego chcieli. Ja chciałem pokazać cały wachlarz moich możliwości, żeby ludzie przychodzili na nasze koncerty nie widząc mnie tylko jako gościa, który potrafi zaśpiewać tak i tak; umiem się jeszcze wcielić w zupełnie inne role, inne partie. Chciałem zrobić taką całość o muzyce klasycznej, co chyba dopiero teraz zaczyna owocować, bo mamy już tyle, po tych wszystkich latach, pomysłów na pokazywanie muzyki klasycznej inaczej, że to dopiero teraz zaczyna owocować naprawdę. Być może będzie to cały spektakl, który pokaże inaczej muzykę klasyczną- to będzie zabawa formą. Bardzo ważna jest też u mnie sztuka wyobraźni, do której chcę się odwoływać. Zależy mi na tym, by widza pociągnąć w kierunku abstrakcji, zachęcić do innego myślenia.
Czy już w trakcie studiów miał Pan pomysł na siebie, wiedział Pan co chce w życiu robić?
Nie, w trakcie studiów nie miałem. Robiłem wszystko, to co pozwalało mi się rozwinąć. To chyba przypadek sprawił, że zacząłem korzystać z różnych możliwości, że cokolwiek nie zagrałem komediowo to to było bardzo śmieszne, albo że też podobało się to jak śpiewam. Dopiero kilka lat po studiach stworzyłem pierwszy program, w którym zacząłem się obracać w kręgu muzyki klasycznej.
Czy prawdą jest, że rozpoczynał Pan wiele kierunków studiów: socjologię, teologię, filozofię…?
Tak, to jest taka moja specyfika, że ja bardzo szybko nudzę się jedną rzeczą. To co teraz robię jest fajne dla mnie, ponieważ pozwala mi przeskakiwać na różne formy: raz jestem śpiewakiem, raz komikiem, raz jestem estradowcem, który śpiewa piosenkę, raz gram jak aktor. Tu się mogę realizować w pełni tego mojego niespokojnego ducha. A propo studiowania to robiłem różne rzeczy, studiowałem kilka kierunków, a szkołą średnią jaką ukończyłem było technikum budowy samolotów- różne miałem zamiłowania. Teraz na przykład oprócz tego, że śpiewam i koncertuję rozpoczynam coś ala studia w Akademii Psychologii Przywództwa.
Gdzie Pan szuka inspiracji? Za kogo się przebrać, co wykonać, jak rozbawić publiczność?
Nie jestem takim człowiekiem, że siadam i piszę. Pomysły trafią się z przypadku, najczęściej na koncercie. Kiedy coś co zrobię lub powiem rozbawi publiczność, wiem, że na następny koncert muszę rozszerzyć ten wątek.
Często jest tak, że robi lub mówi Pan coś spontanicznie?
To bardzo ważny element tego co wykonuję. Mamy taką zasadę, że jeśli coś wymyślisz na scenie i zdaje Ci się, że to jest lepsze niż to co zrobiłeś na próbie to- spróbuj to. Ważne jest, aby otworzyć się na taką spontaniczność, bo to bardzo przyciąga widza. Dzięki spontaniczności to się staje takie „żywe”. Nie są to zawsze perełki, czasem można nabić się na widły, ale uruchamia się wtedy inna energia i widz bardziej dostrzega, że to nie jest tak „odklepane”, ale właśnie spontaniczne.
Ostatnie pytanie: dlaczego na stronie, przedstawiając siebie, kilkukrotnie wspomina Pan o ziemniakach?
Ha, uwielbiam ziemniaki! Dzisiaj na przykład jak jechaliśmy tutaj, zatrzymując się na obiad, zapytałem, czy mogę prosić o rosół z ziemniakami zamiast klusek. Uwielbiam ziemniaki, mam słabość do prostych potraw. Sam gotuję i siła mojej kuchni tkwi w prostocie. Kiedyś tak dopracuje potrawę, jaką jest ziemniak, stworzę taką esencję smaku… To będzie geniusz!
Dziękuję za rozmowę.