„Humor pozwala wiele rzeczy oswajać. Dawać siłę. I neutralizować albo aktywizować, w zależności od jakości tej naszej polskiej codzienności”. O wspomnieniach z dzieciństwa, o pozytywnym nastawieniu, książkach i ich roli w życiu, w rozmowie z Laurą Kempińską opowiada Katarzyna Pakosińska.

Laura Kempińska: Wróćmy do Pani dzieciństwa. Jaka była mała Kasia? 

Katarzyna Pakosińska: Jak to ostatnio powiedziała moja mama w rozmowie z jedną dziennikarką: „Kasia była zawsze inna niż reszta dzieci” (śmiech). Zatem myślę, że było to dla mnie kłopotliwe, bo wtedy chciałam być jak wszyscy. Mieć na przykład granatowe juniorki, a nie brązowe, niebieski fartuszek, a nie czarny krzyżaczek z bratkiem. Że nie wspomnę o strasznych butach relaksach, które w żaden sposób mnie nie relaksowały. Jak widać rodzice nie pomagali mi w integracji (śmiech). Nie wisiałam na trzepaku, nie ganiałam po boisku, nie grałam w kapsle. Może dlatego teraz to sobie wszystko tak pięknie, intensywnie odbijam.

„Inna niż reszta dzieci”, ale na pewno bardzo szczęśliwa?

Szczęśliwa marzycielka z głową pełną szalonych pomysłów, z tak głębokim, własnym światem wewnętrznym, że chyba tego świadomość kazała mi się ukrywać przed rówieśnikami. W rodzinie wśród dzieci byłam najstarsza. Z wielką frajdą organizowałam więc nasz czas m.in. tworząc milanowskie trzyzagrodowe (bo tak mieszkaliśmy, zupełnie jak dzieci z Bullerbyn) zawody sportowo- łamigłówkowe, prowadząc dla dzieci wielki dziennik wróżb i zagadek, bawiąc się w podchody, wymyślając miliony gier i zabaw.

Zawsze roześmiana?

Raczej nieśmiało- pogodna. Za grzeczna. I paradoks. Choć tego wówczas nie dostrzegałam- lubiłam dowodzić. Skora do żartów byłam jednak zawsze. I z wielką radością obserwowałam panie w mojej rodzinie. Śmiać to my się wszystkie potrafimy. Operowo. Po kądzieli idzie.

Oficjalna strona Katarzyny Pakosińskiej http://pakosinska.pl/
fot. Krzysztof Opaliński

Pozytywne nastawienie, blask, który od Pani bije. Pomaga czy przeszkadza w codziennym życiu?

Tylko pomaga. Na szczęście ta pozytywność jest niezniszczalna, bo jak wspomniałam, głęboko w genach zapisana. Ale jest to też wynik pracy. By akceptować, rozumieć  i lubić ludzi mimo wszystko. Często to co widzę, a niestety widzę i czuję aż nadto, sprawia, że szlag mnie trafia. Humor pozwala  wiele rzeczy oswajać. Dawać siłę. I neutralizować albo aktywizować, w zależności od jakości tej naszej polskiej codzienności. Smutne jest to, że dziś krzyczymy, rzucamy słowa na wiatr, nie rozmawiamy. Brakuje mi łagodności, dyplomacji, elegancji, szacunku… Oj lista długa. Ale optymistką jestem.

A najpiękniejsze wspomnienie z młodzieńczych lat  to…? 

Takich wspomnień mam wiele. Każde najpiękniejsze w swoim rodzaju. Bo i pierwsze romantyczne zakochanie, i wspaniałe warszawskie liceum plastyczne, i pierwsze granie na scenie w Teatrze Stara Prochownia u boku wspaniałych kolegów m.in. Wojciecha Siemiona i Andrzeja Chyry. Prawdę mówiąc, mam jakąś niezwykłą zdolność kolekcjonowania dobrych rzeczy. Porażki, które jak każdy normalny człowiek spotykam, są po prostu lekcją w drodze do zrealizowania marzenia. Tu nigdy nie odpuszczam.

Wymarzony zawód z dzieciństwa? 

Rozpiętość ogromna, bo i krytykiem literackim i zootechnikiem (śmiech). Nigdy aktorką, lekarzem czy nauczycielem.

Pojawiło się natomiast dziennikarstwo, z którego Pani zrezygnowała. Powstały  książki. Więc czym stało się dla Pani pisanie?

Pisanie jest niezwykłą formą kontaktu z odbiorcą. W pełni pozwala mi się wyrazić i być królową sytuacji. Potrafię to docenić stojąc na scenie lub za sztalugą. Słowo pisane, sama konstrukcja książki daje niewyobrażalną przestrzeń i swobodę. Naprawdę mnie uszczęśliwia.

Oficjalna strona Katarzyny Pakosińskiej http://pakosinska.pl/

A skąd pomysł na pisanie książek dla najmłodszych?

Pomysł był taki, że chciałam rozśmieszyć moją córkę. Bardzo dużo czyta i w pewnym momencie, a była to trzecia klasa szkoły podstawowej, repertuar fajnej literatury dla niej się skończył. A mi już w duszy grało.

Ciężej pisać i  zadowolić „młodego czytelnika”, powiem nawet, że najmłodszego?

Przyznam się, że obawiałam się pisać dla dzieci- to bardzo wymagający czytelnik. Szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy wszystko jest kalejdoskopem, syntezą, kolorowym obrazkiem. Zatem pogalopowałam po swojemu, na wspak. Czarno- białą ilustracją, tradycyjną narracją i zabawą słowem jak na satyryka i polonistę przystało. I co się okazało? Dzieci pokochały Malinę. Jestem w trakcie pisania trzeciego tomu przygód mojej bohaterki…

Życiowa optymistka, to już wszyscy wiemy. Praca, która daje satysfakcję, pozwala być bardziej szczęśliwym?

Jak widać na załączonym obrazku. Mam szczęście robić w życiu to, co kocham. Tak naprawdę wszystko to, czym się zajmuję, czy jest to scena, czy pisanie, można by sprowadzić do jednego. Rozmawiam z ludźmi i staram się wprawić ich w miły nastrój. To fajna misja, w którą długo nie wierzyłam. Trochę magik trochę lekarz (śmiech).

Na samym końcu Pani Kasiu, jakie plany na przyszłość, co dalej?

Co dalej? Zobaczymy… Gdyby tylko można było choć ciut rozciągnąć dobę, bo zajęć i obowiązków jest mnóstwo. Teraz jednak pierwszeństwo ma premiera świetnej sztuki francuskiej satyryczki Stephanie Bataille. To monodram, więc czeka mnie trochę pracy. Nie mogę się już doczekać. Z cierpliwością zawsze było u mnie na bakier.

Polecamy oficjalną stronę Katarzyny Pakosińskiej oraz Instagram.

 

Laura Kempińska