Są wściekłe, nabrzmiałe i czerwone. Zaatakowały USA w 1978 roku! Mowa o filmie „Atak pomidorów zabójców!” (Attack of the Killer Tomatoes!), reż. John De Bello. Zapnijcie lepiej pasy, bo absurd będzie gonić absurd.
Fabuła jak fabuła, może dalej dziwniej nie będzie? Oj nie liczcie na to. Przebieg scenariusza jest tak absurdalny, że nie wiadomo od czego zacząć. Sceny typu gdy amerykańscy żołnierze strzelają do wolno toczących się pomidorów o naturalnej wielkości wypala się w pamięci niczym żelazo, lub ta gdy czerwoni mordercy leżą triumfalnie na swoich ofiarach. Dalej mamy czarnoskórego szpiega ubranego w tani i źle wykonany strój pomidora, który infiltruje obóz wroga. Poziom absurdu jest tak intensywny, że człowiek ma wrażenie iż zaraz będzie krystalizować.
Nie zapomnijmy jeszcze o niskim poziomie aktorstwa, gdzie kwestie są śmiertelnie poważnie dukane. Widać, że produkcja miała być pewnym pstryczkiem wobec Hollywood. Czuć patetyczny styl, który tym razem jest przedstawiony w krzywym zwierciadle.Ostatni i najcięższy tytuł do przełknięcia. Świat zostaje zagrożony przez atak zmutowanych pomidorów, które są wściekłe i niebezpiecznie. Toczą się powoli swoimi pomidorowym ruchem i atakuję wszelkie żywe istoty. Wszystkie siły zbrojne zawiodły i ostatnia szansą, by przerwać inwazje jest powołanie oddziału do pomidorowego kryzysu. W jej skład będą wchodzić płetwonurek poruszający się w swoim wyposażeniu po pustyni,niezbyt rozgarnięty szpieg, który będzie infiltrować obóz wrogich pomidorów i inni.
Propozycja filmowa dla fanów Hithocka, taniego kina i nielubiących pomidorów!
Maciej Miechowski