„Na scenie jestem podkręconą wersją siebie. To chyba najlepsze określenie. W życiu prywatnym to nadal ta sama ja, jednak częściej pozwalająca sobie na słabość, czy wzruszenie”. Katarzyna Piasecka w rozmowie z Laurą Kempińską opowiada o swoim charakterze, stand-upie i przyjaźni. 

Laura Kempińska – Pierwsze pytanie Pani Katarzyno, które nie będzie zapewne zaskoczeniem. Ciężko być kobietą w stand-upie?

Katarzyna Piasecka – Mówiąc szczerze zastanawiam się nad tym jedynie udzielając wywiadów. Na co dzień nie odczuwam jakiś szczególnych trudności. Lubię towarzystwo facetów, zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Nie jestem zbyt delikatną, eteryczną kobietą, która bywa zniesmaczona męskim żartem, czy często trochę innym podejściem do życia. Oczywiście zdarzają się sytuacje, kiedy ktoś z góry stawia wyżej faceta komika od kobiety komika, bo w jego opinii płeć tak wiele determinuje. Wyleczyłam się z potrzeby udowadniania komukolwiek czegokolwiek. Scena zawsze weryfikuje najlepiej. Ku zaskoczeniu niektórych, mam się doskonale w tym typowo męskim, stand-upowym świecie.

Mężczyźni komicy nie chcą podczas występów pokazać przewagi? Nie chcą udowodnić, że ich żart jest lepszy, mocniejszy?

Szczerze mówiąc moje poczucie humoru bywa również ostre, więc częściej śmieję się z tych żartów niż obrażam. Kwestia chęci pokazania przewagi, czy siły czasami rzeczywiście się pojawia, ale ja przyjmuję to po prostu, jako jedną z cech. Najczęściej dość zabawną do obserwowania. W kumpelskich kontaktach, zdarza się, że ją komentuję albo obśmiewam. W relacjach bliższych z większym wyczuciem uczę się rozgrywać te męsko-damskie szachy.

Katarzyna Piasecka wraz z kolegami na scenie w Poznaniu.
fb.com/katarzynapiasecka

Improwizacyjna grupa Siedem Razy Jeden, program BEZ FILTRA, projekt Stand-up Bez Cenzury i gospodarz sceny w Hybrydach, gdzie zapraszani są najwięksi, polscy komicy. Trochę tego było w ostatnich latach.  Miewa Pani czas dla siebie?

Wszystkie moje zajęcia są bardzo satysfakcjonujące. Działalność stand-upowa to sprawa podstawowa. Improwizacje z Siedem Razy Jeden to takie comiesięczne święto w fajnym gronie, a scena Stand-up  Hybrydy to absolutna duma. Ludzie mówią, że to najlepsza tego typu impreza w stolicy. Bardzo się z tego cieszę, choć mi samej nie wypada tego mówić. Ale wracając do pytania, bo coś za bardzo odbiegam…

Generalnie tak, jestem dość zajętą osobą. Kilka lat temu przyjęłam jednak takie założenie, żeby odpowiednio ustawiać proporcje. Uwielbiam moją pracę, ale robię też dość często w kalendarzu rezerwacje nie do ruszenia.

Czyli przerwy od pracy i przerwy tylko dla siebie?

To taki czas absolutnie dla mnie, który najczęściej wykorzystuję na podróże. Po kilku latach pędu doszłam po prostu do wniosku, że życie jest zbyt krótkie, żeby odkładać marzenia na potem. Tym sposobem fajniej żyje mi się teraz. Mam najlepszą pracę na świecie w proporcjach pozwalających na realizację mojego hobby. I wiem, że gdybym występowała 25 dni w miesiącu, to może spłaciłabym kredyt trochę szybciej niż za 30 lat, ale z drugiej strony ile fajnych miejsc mogę odwiedzić przez te 30 lat.

Katarzyna Piasecka na wakacjach w Langkawi Island,Malaysia
fb.com/katarzynapiasecka

W takim razie, czym jest dla Pani stand-up?

Pasją i najlepszą pracą, jaką mogłam sobie wymarzyć. Maksymalnie przyjemną, bo moim zadaniem jest rozbawić ludzi.  Jest też bardzo motywująca, bo stawia przede mną ciągle nowe wyzwania. A do tego wszystkiego – pozwala być sobą.

Taki był plan na życie?

Moim początkowym planem na życie była pedagogika terapeutyczna, tylko już po pierwszym roku wiedziałam, że to nie to. Studia jednak skończyłam, ale w zawodzie nie przepracowałam ani jednego dnia. Teraz myślę, że te pięć lat było po to, żebym pewnego dnia trafiła do klubu Gęba i poznała wiele fantastycznych osób związanych z Zielonogórskim Zagłębiem kabaretowym. To tam zaczęłam wychodzić na scenę i stopniowo uzależniać się od tej energii.

Wtedy właśnie zapadła decyzja, że stand-up będzie zawodem?

W 2008 roku podjęłam tę decyzję. Wiedziałam, że chcę zostać na scenie i jakoś tak naturalnym wyborem było solo. Zaczęłam to robić, kompletnie nie mając świadomości. Początkowo dość nieudolnie. Ludzie z boku mówili mi, że to stand-up. Wtedy dopiero zaczęłam zagłębiać się w tę formę i uczyć. I tak uczę się do teraz, z każdym występem.

 

www.facebook.com/katarzynapiasecka

www.instagram.com/katarzynapiasecka

Laura Kempińska