„Nie ma dla mnie tematów tabu”. O hinduskich reklamach, komunii i superbohaterach rozmawiamy z Piotrem Szumowskim przy okazji Wielkiej Trasy Stand Up Polska w Łodzi. Wtrącenia: Sebastian Rejent 🙂

Dużo podróżowałeś po świecie, zobaczyłeś wiele miejsc. Który z odwiedzonych krajów zrobił na Tobie największe wrażenie?

Piotr Szumowski: Zdecydowanie najbardziej egzotycznym i ciekawym miejscem były Indie. Rzeczywiście, sporo podróżowałem po świecie i to właśnie Indie zrobiły na mnie wrażenie. Zupełnie inny świat. Tam wszystko jest na opak. Nawet nie wiem od czego zacząć, aby opowiedzieć o wszystkim, o różnicach, które dzielą Indie od innych państw. To tak naprawdę jedyny krajem, w którym złapałem tzw. „załamkę” po tym jak wysiadłem z pociągu. Julian Tuwim przecież zainspirował się Indiami pisząc „Lokomotywę”. Słuszne jest to wyobrażenie, że w pociągach jest mnóstwo ludzi, tłok, gdzieś tam jakieś zwierzęta. Od razu gdy wysiadłem z pociągu, podeszło do mnie kilku bezdomnych, ktoś inny zaczął mnie łapać za rękę, gdzieś tam ktoś krzyczał. Kucnąłem i zacząłem głęboko oddychać.

Czy to prawda, że wystąpiłeś w hinduskiej reklamie samochodów?

Prawda, że występowałem w hinduskiej reklamie urządzenia, które mierzyło emisję wydalanych spalin. Ja nawet nie wiem, co to było i co to za reklama (śmiech).

W takim razie, jak się w niej znalazłeś?

Całkowicie przypadkowo. Miałem wówczas występ i byłem jedynym białym człowiekiem w okolicy, i ktoś z marketingu uznał, że się nadam. Podszedł do mnie facet i zapytał czy nie chcę wystąpić w reklamie. Powiedziałem mu, że ja nie umiem za dobrze grać, na co on odpowiedział – „Nie przejmuj się ważne, że jesteś biały” (śmiech). Najciekawsze jest to, że była to reklama samochodu, a ja nie umiem prowadzić. Mam prawo jazdy, ale jeździć nie potrafię. Pierwsze kilka godzin uczyli mnie jak odpalać i ruszać. Jeździłem fatalnie, ale oni i tak twierdzili, że idzie mi świetnie (śmiech).

Z podróży przywiozłeś też niejako swoją pierwszą książkę. Opowiedz proszę o niej coś więcej. O czym jest, do kogo ją kierujesz?

Ta książka to tak naprawdę zbiór wszystkich rzeczy, które napisałem podczas mojej podróży. Połowa to mój dziennik, który prowadziłem, druga połowa to historia ludzi, których spotkałem podczas tej wyprawy. Ważne jest to, że każda z nich jest prawdziwa. W książce są też emaile, które pisałem. W zasadzie książka ta jest skierowana… do mnie (śmiech). Żebym za dwadzieścia lat pamiętał co się działo, żebym mógł poczytać i powspominać to, co się wydarzyło w mojej przeszłości. Pierwszy nakład to czterysta sztuk, który dobrze się sprzedaje i powoli wyczerpuje więc jest szansa na dodruk, może jakaś literacka nagroda Nobla (śmiech).

Skąd pomysł na projekt „Komik dookoła świata”? Co było największym wyzwaniem podczas realizacji?

Od zawsze  chciałem przeżyć podróż dookoła świata. Odkąd pamiętam zbierałem na to pieniądze. Komunie, znaczy jedna komunia…

Sebastian Rejent – Zabierałeś ludziom prezenty z komunii? (śmiech)

Tak, wchodziłem na komunie, kradłem rowery i inne prezenty i sprzedawałem (śmiech). Marzenie o mojej podróży zbiegło się w czasie z tym, że zacząłem robić stand-up w Polsce. Wówczas osiągnąłem, powiedzmy, pół sukces, czyli zacząłem to robić pół-profesjonalnie. Stwierdziłem więc, że można to połączyć. Podróżować po świecie i uprawiać stand-up.  Tak też się stało. Największa trudnością było, i to może być taka moja drobna rada dla wszystkich, którzy chcą zacząć podróżować, że najgorzej jest kupić ten pierwszy bilet. Największa trudność to kliknięcie przycisku „kup bilet”…

S.Rejent – Rozumiem, że bracia zabrali ci myszkę i klawiaturę? (śmiech).

Tak dokładnie, właśnie dlatego nie mogłem tego zrobić (śmiech). A na poważnie, to ten początek, to postawienie „kropki nad i” sprawia największą trudność. Po tym jak się zdecyduje i kupi ten pierwszy bilet to później już wszystko idzie łatwiej. Znalezienie hotelu, organizacja pobytu, to wszystko idzie już gładko, bo musisz to po prostu zrobić.

www.fb.com/standuppolska

A jeśli chodzi o publiczność, czy dostrzegasz różnice między Polską widownią, a tą, która przychodzi na Twoje zagraniczne występy?

Często ludzie mnie o to pytają, i zawsze odpowiadam, że nie. Oczywiście są różnice kulturowe i to one wpływają na to, jakie treści rozśmieszają daną widownie. Prosty przykład, gdy powiem coś o Krakowskim Przedmieściu to za granicą nikt tego żartu nie zrozumie, nie będzie wiedział co to jest. Jeśli chodzi o to, czy w innych krajach ludzie śmieją się bardziej czy mniej, to nie ma to wpływu. Bardziej zależy to od samej sali, w której występuję. Odbiór zależny jest od wysokości sufitu, jak daleko jest od widowni scena, jak usytuowana jest publiczność. Takie szczegóły robią największa różnicę.

Skąd czerpiesz inspirację do swoich występów?

Nie będę oryginalny. Jak każdy komik z dosłownie wszystkiego, co dzieje się wokół. Wszystko potrafi mnie natchnąć, zainspirować. Często są to rzeczy totalnie abstrakcyjne. Zwykła najprostsza rozmowa ze znajomym może mnie zainspirować. Inspiracją może być absolutnie wszystko.

A jest jakiś temat, którego nigdy byś się nie podjął w swoich występach?

Nie ma czegoś takiego, czego bym się nie podjął świadomie. Zakładam sobie, że np. nigdy nie opowiem politycznego dowcipu. Raczej nie poruszam tematów, na których się nie znam. Nie ma dla mnie tematów tabu. Pracuje teraz nad tym, aby stworzyć dowcip o tym, że … zapładniam skarpetkę (śmiech). Na początku miał to być dowcip o tym jak „spuściłem się” do skarpetki, natomiast sam zauważyłem, że to słabo brzmi. Samo słowo „spuszczać się”. Nie jest to jednak cenzura, raczej odpowiedni dobór słów. Więc mogę powiedzieć o wszystkim w odpowiedni sposób.

W jednym ze swoich stand-upów opowiadasz o superbohaterach. Kim jest Twój ulubiony superbohater i jakimi mocami chciałbyś dysponować na co dzień?

O jejku! (śmiech)

S.Rejent: Widzisz, odwróciło się. Twój występ został wykorzystany przeciwko Tobie (śmiech).

Fajnie byłoby, gdybym pisał poprawnie ortograficznie. To byłoby coś, co by mi pomogło.

S.Rejent: To nie jest supermoc. To się nazywa…wykształcenie (śmiech).

Supermoc – edukacja! Chciałbym tez potrafić odpowiadać na pytania. Jak ktoś mi zada jakieś pytanie, to mam zawsze gotową odpowiedź (śmiech). Kto jest moim superbohaterem? Na pewno nie Sebastian Rejent (śmiech). Uwielbiam piłkę nożną i moim bohaterem jest Eden Hazard.

S.Rejent: A którą on Fifę reklamował?

Żadnej chyba nie reklamował. (śmiech). No ok, a kto Sebastian jest w takim razie Twoim ulubionym superbohaterem?

S.Rejent: Spider-Man. 

Dobra odpowiedź… nie trzeba się tłumaczyć z niej (śmiech). A dlaczego akurat on?

S.Rejent: A to trochę taki lamus… Historia trochę bliska mojemu sercu (śmiech).

Na sam koniec. Czego oczekujesz po dzisiejszym występie?

Chce sprzedać książki (śmiech).

S.Rejent: Ty jak zwykle tylko o pieniądzach. Co, zbierasz na kolejną podróż?

Owszem. Postanowiłem, że pieniądze ze sprzedaży książek idą do jednej szuflady i jak wypełni się, to wtedy jadę w kolejną podróż dookoła świata. Mam nadzieję więc, że każda podróż będzie finansowana z tego, co napiszę.

W takim razie tego życzę. Powodzenia i dziękuję za rozmowę. 

Wielka Trasa Stand Up Polska trwa! Bilety do kupienia na http://standuppolska.pl/bilety/

Jarosław Drożdżewski