Jak każdy miewał „tragiczne” występy. Jak każdy, ma swoje pasje, marzenia i plany na przyszłość. Paweł Chałupka, dla którego stand-up jest „najlepszą formą szlifowania warsztatu komediowego” w rozmowie z Laurą Kempińską.
Laura Kempińska: Ile prawdy jest w Twoich występach?
Paweł Chałupka: Dużo. Staram się brać na warsztat sytuacje, które mi się przydarzyły lub problemy, które chcę skomentować. Więc sam szkielet historii zazwyczaj jest prawdziwy. Dopiero później wymyślam do tego żarty. Nawet, jeżeli pointa jest abstrakcyjna, to często swoje korzenie ma w prawdziwej sytuacji. Oczywiście nie jest to regułą. Czasami wpadają mi do głowy jakieś absurdalne tematy i jeżeli są zabawne to nad nimi pracuję.
Wielu stand-uperów inspiruje codzienność, Ciebie też?
Tak. Nie lubię siadać nad kartką i wymyślać o czym mam powiedzieć. Lubię jak to do mnie przychodzi samo. W kolejce do sklepu, na ulicy, podczas rozmowy z ludźmi. Ktoś coś powie, coś się stanie lub po prostu coś niespodziewanie wpadnie mi do głowy podczas smarowania kanapki pasztetem z pieczarkami. Zapisuję sobie temat na telefonie i później nad tym pracuję.
Stand-up był Twoim marzeniem?
Rozśmieszanie ludzi było marzeniem. Nie miałem pojęcia o stand-upie kiedy poszedłem na swój pierwszy open mic. Chodziłem na różnego rodzaju warsztaty teatralne szukając jakiejś drogi wyjścia na scenę i przez jednego z moich nauczycieli poznałem Karola Kopca, który mi powiedział że można napisać tekst i go powiedzieć przed ludźmi na open micu, więc się długo nie zastanawiałem.
A jeśli byś miał dokończyć zdanie: stand-up jest dla mnie?
Najlepszą formą szlifowania warsztatu komediowego.
A pierwszy występ, jak go wspominasz?
Tragedia. Tekstowo i scenicznie. Nie wiedziałem co jest grane. Myślałem że wyjdę na scenie i będę zabawny, jak na piwie z kolegami, ale okazało się, że to nie to samo (śmiech).
Najgorszy występ?
Pierwszy, drugi, trzeci i czwarty. Później też miałem wiele złych występów, ale te pierwsze cztery były najbardziej dobijające, bo przecież miało być tak fajnie i śmiesznie. Całe życie powtarzają ci że jesteś zabawny, a później wychodzisz na scenę i jest tragedia. Dopiero za piątym razem się udało i pojawiło się światełko w tunelu.
Co w momencie, gdy nikt się nie śmieje? Bo miałeś takie sytuację, że nikt nie mógł złapać Twojego żartu.
Jasne, że tak. Wiele razy. Na początku jest to ciężkie przeżycie, ale potrzebne, bo zawsze czegoś uczy. To jest oczywiste, że będę miał jeszcze wiele takich momentów, bo z tym trzeba się liczyć gdy wychodzisz na scenę przetestować nowe żarty. Kiedyś sytuacja, gdy żart nie wchodził była jak policzek od menela, któremu właśnie dałeś 2 złote na wino, bo to przecież open mic. Teraz się tym zbytnio nie przejmuję, bo to tylko open mic. To po prostu znak, że trzeba nad tym żartem popracować lub wyrzucić. Gorzej jak to się dzieje na twoim występie. Nie jest to przyjemne uczucie, ale nie przytłacza tak jak kiedyś, bo wiem, że mogę to naprawić kolejnym żartem.
Byłeś kelnerem i pracowałeś w gastronomii, to był Twój plan B, w razie gdy w stand-upie nie wyjdzie, będziesz znowu mógł pracować w kuchni?
Planem B była muzyka, do której zapewne wrócę, bo bardzo mnie to relaksuje. Kuchnia była bardziej planem F niż B. Od początku traktowałem to jako etap przejściowy. To nie moja bajka. Nie zmieniałem tego zawodu, bo w późniejszym etapie tak bardzo działał mi na nerwy, że determinował mnie do cięższej pracy nad sobą. Podstawiłem się pod ścianą. Albo będę więcej pracował nad komedią, albo kolejne lata będę spędzał przy garach. Trochę to trwało ale się udało (śmiech).
Muzyka, a co konkretnie?
Lubię hobbystycznie robić bity hip-hopowe samplowane oraz syntetyczne trapy, a czasami instrumentalną-filmową. Zależy od nastroju. Nawet nie chodzi o to, żeby zrobić jakiś utwór. Zazwyczaj zaczynam robić jakiś kawałek i go nie kończę. Lubię sam etap tworzenia, gdzie trzeba dobierać kolejne instrumenty/dźwięki i bawić się aranżacją. Może kiedyś to się zmieni i coś skończę, ale przed tym chciałbym zdobyć trochę wiedzy teoretycznej w tym zakresie. Póki co brakuje na to czasu, czasu i jeszcze raz pieniędzy.
A plany na przyszłość, zdradzisz coś więcej?
Plany na przyszłość są takie żeby realizować plany, bo często mam plany, które „już” mam realizować, a po 2 latach mówię dokładnie to samo. Chcę robić więcej komedii w różnych formach.
W takim razie, życzę powodzenia. Dzięki za rozmowę!
Dzięki. Do zobaczenia na stand-upach.
Laura Kempińska