„Na mnie największe wrażenie robią ludzie. Dostrzegam piękne miejsca, jednak najczęściej pamiętam je przez pryzmat ludzi, których tam spotykam” – Wojtek Kamiński opowiada nam o swojej miłości do Azji oraz recepcie na idealną podróż.
Podróże do Azji zaczęły się od Indii?
Wojtek Kamiński: Zaczęło się od Sri Lanki, gdzie klimat jest zbliżony do tego panującego w Indiach. Słyszałem, że jak ktoś był na Sri Lance, to Indie już nie zrobią takiego wrażenia. W moim przypadku okazało się inaczej. Zakochałem się w Indiach. Zrobiły na mnie naprawdę wielkie wrażenie. I zostałem tam sercem i myślami. Byłem ostatnio w Ameryce Południowej, następny wyjazd planuję do Australii. Moje podróże nie zamykają się jedynie w Azji. Jednak Azja ma w sobie szczególną magię.
Istnieje przekonanie, że Indie się albo kocha albo … nienawidzi.
Słyszałem o tym. Ja od razu się pokochałem Indie. Staram się nie oceniać, a jedynie brać to co jest, czyli po prostu przyjmować ten świat, który widzę, jaki on by nie był. Nie ma znaczenia czy jest tam pięknie, czy cudnie pachnie, czy może wręcz cuchnie. Staram się go brać takim, jakim jest. A Indie mają wszystko. I to jest niesamowite.
To przecież „kraj kontrastów”.
To jest oczywiście wyświechtane powiedzenie, że Indie są krajem kontrastów, ale jest to prawdziwe powiedzenie. Tak jak miłość jest piękna, tak Indie są krajem kontrastów. I rzeczywiście, obok leżącego na ziemi chorego bezdomnego, przejeżdża limuzyna niemalże ze złota. W nocy pod pałacem próżności Tadż Mahal na chodnikach śpią bezdomni. Są tam góry Himalaje, a z drugiej strony, na południu, mamy niesamowite plaże Kerala i klimat równikowy.
Przyglądając się tym kontrastom nie masz wrażenia, że jest to emocjonalnym rollercoasterem?
– (cisza)… Moja dziewczyna mówi, że jak ktoś po pytaniu tak zwleka z odpowiedzią to oznacza, że jest to jakiś afekt. Coś w tym jest… Kiedy się to wszystko widzi, szczególnie jeśli ktoś ma czas pojechać do Indii na dłużej, przykładowo na miesiąc, dwa czy trzy, wtedy tę rzeczywistość może zobaczyć w skondensowanej formie i to musi robić olbrzymie wrażenie. Każde miejsce jest niesamowite, każde jest inne niż nasze w Europie. Na mnie największe wrażenie robią ludzie. Dostrzegam piękne miejsca, jednak najczęściej pamiętam je przez pryzmat ludzi, których tam spotykam.
Jak przez Twój pryzmat byś opisał tamtejsze społeczeństwo?
Żyją trochę inną mentalnością. Wszędzie są ludzie dobrzy i źli. Kierujemy się tymi samymi wartościami na całym świecie. Zasady są naczelne i obowiązują wszędzie. Generalnie widzę tych ludzi jako dobrych, otwartych, przyjaznych. Mimo, że w Indiach już nie ma kast, bo one zostały zniesione dawno temu, (chociaż w wymiarze historycznym, nie tak dawno), jednak ten system kastowy ciągle zwyczajowo obowiązuje. Jadąc z moim przyjacielem windą, wchodzi do windy trzecia osoba, on mnie przedstawia, witamy się, ten ktoś wysiada, i mój przyjaciel mówi, że to jest jego kolega z innej kasty, ale to bardzo miły człowiek (śmiech). Oczywiście on go szanuje, on go lubi, ale podkreślił, że jest z innej kasty.
Jaki jest Twój sposób podróżowania?
Staram się nie korzystać z regularnych hoteli, bo uznaję zasadę, że im mniej się wydaje na wakacje, tym się jest bliżej ludzi, bliżej tego prawdziwego życia. Owszem, dla porównania skorzystałem kiedyś z usług resortów i wiem, jaka jest różnica, pomiędzy tym, co się dzieje w resorcie, gdzie człowiek jest najczęściej oddzielony wysokim murem od zewnętrznego świata. Od tego realnego świata na miejscu. Znajduje się w malutkim punkcie rzeczywistości, specjalnie tam utworzonej, gdzie panuje luksus, przypisany najczęściej tylko do tego miejsca, i tylko dla tych przyjezdnych ludzi. Taki mikrokosmos, wygodny dla nich. Im dalej od tych murów, tym bardziej zaczyna się prawdziwie doświadczać tamten świat. Kupowałem najtańsze hotele, albo mieszkałem w prywatnych kwaterach, i w ten sposób przyglądałem się mieszkańcom. Zdarzyło mi się spać w pokoju za 200 rupii. Jeżeli ktoś był w Indiach, to może sobie wyobrazić, co to był za pokój (śmiech).
Zdarzyły Ci się wpadki kulturowe?
Mogły mi się zdarzyć, ale prawdopodobnie nie miałem tego świadomości. Raczej bywałem dobrze przygotowany. Zdarzyło mi się kiedyś wykonać gest, który po hindusku nazywa się perypena. Jest to gest okazania szacunku starszej osobie i jak się okazało, jest już rzadko stosowany przez rodowitych hindusów. Gest perypena jeśli jest jeszcze wykonywany, to zazwyczaj jest niedbały. Gdzieś przeczytałem o tym, wziąłem sobie to do serca. Spotkałem na swojej drodze starszą kobietę i oddałem jej szacunek, zupełnie nie wiedząc o tym, że robię coś wyjątkowego, zyskałem ogromny szacunek całej rodziny.
Jak wygląda ten gest?
Dotyka się czoła, a następnie stopy starszej osoby. To jest pełna forma gestu. Oddaje Ci pokłon do Twoich stóp – tak można to przetłumaczyć. Wtedy ta osoba kładzie ręce na głowie tego, kto wykonał gest, w ten sposób go błogosławiąc. Dziś ten gest jest skrócony do dotknięcia głowy i skierowanie ręki w stronę stóp.
Jesteś fanem kuchni indyjskiej?
Uwielbiam. Wiele rzeczy jadłem w swoim życiu, przepadam również także za bardzo finezyjną kuchnią tajską. Natomiast najbardziej smakuje mi kuchnia indyjska. Prawdopodobnie dlatego, że jest to połączone ze wspomnieniami, zapachami.
A słynne kino Bollywood?
Oczywiście! Nawet potrafię rozpoznać niektóre piosenki (śmiech). Obejrzałem 3 indyjskie filmy w oryginale, w prawdziwym bollywodzkim kinie. Miałem okazję być w najstarszym kinie w Mombaju, Regal, które uznawane za najstarsze kino w Indiach, i do tego znajduje się w stolicy Bollywood. Uczestniczyłem w celebrowania stulecia kina indyjskiego. Za każdym razem kiedy tam jestem odwiedzam to miejsce.
Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę kolejnych pięknych podróży!
Dziękuję bardzo.
Michalina Dłużniewska