Niezwykle radosna kobieta, od której bije pozytywna energia i radość życia. To jedna z tych niewielu osób, na widok których uśmiech sam ciśnie się na usta – Jiřina Nowakowska – założycielka pierwszej profesjonalnej szkoły stepowania Tap & Jazz Dance. Niekwestionowana mistrzyni w stepowaniu, tancerka, choreograf, wybitny pedagog. W szczerej rozmowie opowiada nam o początkach swojej kariery, radości z życia i ulubionej muzyce.
Jest Pani założycielką pierwszej profesjonalnej szkoły stepowania w Polsce. Proszę powiedzieć, czy początki były trudne?
Trudne o tyle, że w tamtych czasach, czyli dwadzieścia pięć lat temu, jak się zaczynało się prowadzić jakąkolwiek szkołę to wiązało się to z plikiem dokumentów i załatwiania. Dzisiaj wystarczy działalność gospodarcza i wszyscy mogą to robić, wtedy wszystko musiało być udokumentowane i to było trudne.
A czy zainteresowanie było duże?
Na początku ludzie zadawali sobie pytanie: „czym step jest?”. Pamiętam, w tamtych czasach miałam kolegę w Radiu Eska, zaprosił mnie do sylwestrowej audycji i zadaliśmy słuchaczom pytanie „Co to jest step?”. Odpowiedź brzmiała „Step, to jest taki teren, gdzie nic nie rośnie.” Teraz jest lepiej. W Polsce ludzie wiedzą, między innymi dlatego, że ja tu jestem i pracuję nad tym. Na początku zainteresowanie wynikało przede wszystkim z tego, że było to coś nowego i innego. Ale powolutku, dzięki pracy, stosunkowi do ludzi, to się rozwijało i rozwija nadal.
Czy w tym momencie, kiedy otwierane są nabory, zgłasza się dużo chętnych?
Kiedy zaczynałam, chętnymi były przede wszystkim dzieci i młodzież. Teraz sytuacja wygląda podobnie, z tym, że zauważyłam fenomenalne zjawisko. Na zajęciach pojawiają się dorośli, studenci, często kobiety, które mają trzydzieści, czterdzieści, pięćdziesiąt lat, mają już dorosłe dzieci, ale jeszcze są energiczne i pełne pasji. Mają chęć zrobić coś dla siebie samej. I okazuje się, że nie wszyscy lubią siłownię, nie wszyscy lubią salsę, to może stepowanie? Czemu nie!
A jak podoba się dzieciom taka forma aktywności?
Dzieci jak dostaną buciki do stepu to jest szał, bo stukają i można wybijać rytm. Poza tym, jest to coś innego. Zawsze powtarzam, że stepowanie jest trochę elitarne. I to nie w sensie snobistycznym, że jesteśmy lepsi lub gorsi, po prostu wymaga to pewnej dojrzałości, świadomości. A dzieciaki, wiadomo, traktują stepowanie, przynajmniej na początku, po prostu jako ciekawostkę, z czasem pojawia się pasja. Jak w każdej aktywności.
Szkoliła Pani wielu aktorów. Kto z Warszawskiej sceny aktorskiej jest Pani uczniem?
Agnieszka Brańska była moją uczennicą, przyszła do mnie w wieku czternastu lat, a teraz prowadzi zajęcia w Szkole Teatralnej. Janusz Józefowicz, Sambor Czarnota, Dariusz Kordek, który ostatnio stepował na moim Jubileuszu. Moja córka też jest aktorką i stepowanie towarzyszy jej cały czas.
A czy poza stepowaniem uprawia Pani także inne sporty?
Oczywiście! Dwa razy w tygodniu gram w tenisa. Zajęcia z tańca kojarzą mi się z pracą, a też muszę mieć coś dla siebie. Gram już od paru lat i to zupełnie nieźle. Uważam, że trzeba robić coś dla siebie. Nieważne, czy to siłownia, salsa czy stepowanie.
Czy zawodowym tancerzom zaleca się również inne sporty w ramach treningu?
Współcześni tancerze chodzą na siłownię, pracują nad kondycją, nie mogą się skupić wyłącznie na technice, stepowanie jest bardzo wymagające pod względem sprawności fizycznej.
Step jest oparty nie tylko na technice, ale także na rytmie, podejrzewam, że muzyczne ucho ma tutaj znaczenie. Czy muzyka jest ważna w Pani życiu?
Muzyka jest nieodłączną częścią mojego życia. Nie potrafię odpoczywać przy muzyce, nie umiem przy niej zasnąć, bo się na niej skupiam i słucham. W tej chwili muzyka jest na każdym kroku, otacza nas wszędzie, jesteśmy do niej tak przyzwyczajeni, że stanowi nieodłączną część naszego życia. Słucham wielu artystów, cały czas staram się rozwijać. Kiedy zaczynałam, wybierałam przede wszystkim swing albo dixieland. Teraz, jeżeli wybieram muzykę dla początkujących są to na przykład piosenki z lat osiemdziesiątych, dziewięćdziesiątych. Z młodzieżą spróbowałam zrobić nawet choreografię do hip-hopu. W Katowicach widziałam bardzo fajną grupę, która łączy balet ze stepem. Zaczyna się łączenie technik i to jest bardzo interesujące. Wracając do muzyki, ostatnio kupiłam sobie do auta płytę Caro Emerald i pomyślałam „Jak fajnie byłoby do tego stepować”. I rzeczywiście, prowadzę do tego zajęcia. Staram się też pytać młodych o to, do czego chcieliby tańczyć, bo dla mnie jest to coś nowego, a dla nich, coś, co znają. Trzeba umieć się dostosować i robić to, co ludzie czują i czego chcą.
Co Pani daje największą satysfakcję i przyjemność z pracy?
Największą satysfakcję czuję wtedy, kiedy widzę, że ludzie są zadowoleni. Na przykład kiedy przygotowujemy się do występu, kiedy na zajęciach moi uczniowie nauczą się czegoś nowego, kiedy mają okazję się pokazać. Widzę wtedy zadowolenie na ich twarzach. Kiedy przekonują sami siebie, że coś jest za trudne i się tego nie nauczą. Mówię im wtedy, że wszystko jest w głowie, a dla chcącego nie ma nic trudnego. I kiedy widzę, jak ludzie przełamują swoje psychiczne bariery i raptem okazuje się, że po prostu zaczyna się coś dziać, zaczyna im coś wychodzić, to ich duma i zadowolenie z siebie jest dla mnie ogromną satysfakcją. Dla każdego trenera czy choreografa największą przyjemnością jest, kiedy ktoś się czegoś nauczy i można powiedzieć „No, czegoś ją/jego nauczyłam”. Stepowanie to moja praca, z tego żyję, ale z drugiej strony zawsze sobie myślę, że wygrałam los na loterii, bo robię to, co kocham i jeszcze mi za to płacą. Najpiękniejsze co może być w życiu. To nie musi być stepowanie, to może być dziennikarstwo lub cokolwiek. Ale musisz to robić z pasją, pieniądze przyjdą same, jeśli włożysz w to wysiłek i zaangażowanie. Zawsze powtarzam, że ludzie powinni robić to, co lubią, to co czują w środku i to jest klucz do szczęścia.
Życzę kolejnych sukcesów i jeszcze więcej radości! Dziękuję za rozmowę.
Bardzo dziękuję.
Informację dotyczące planu zajęć dostępne są pod linkiem: http://tap-dance.pl
Julia Łączyńska