Igor Kwiatkowski, który na co dzień wciela się w zespole Paranienormalni w doskonale znane wszystkim postaci Kryspina czy Mariolki oraz słynie z parodiowania sławnych osób, tym razem zaprezentował się widzom w roli głównego męskiego bohatera najnowszego filmu Walta Disneya „Vaiana. Skarb oceanu”. W rozmowie z syroop.pl opowiada o pracy nad dubbingiem.
Gratuluję nowego przedsięwzięcia! Czym dla Ciebie była praca nad dubbingiem w „Vaiana’ie”? Jakie emocje towarzyszyły Ci przy tym niecodziennym projekcie?
To była niesamowita frajda, ale też wyzwanie. Na co dzień jestem w zespole, gram na scenie, a tu nagle zostałem sam, bez swoich kolegów, z kubkiem ciepłej wody, mikrofonem i ekranem. Doszedłem do wniosku, że podszedłem do tego dubbingu bez dystansu. Bardzo tym żyłem i sprawiło mi to dużo radości. Potem przeżyłem “pozytywny szok”, kiedy na youtube’ie usłyszałem, że Disney wypuścił osobny zwiastun do około 100 krajów . Zrozumiałem, że w każdym z tych krajów jest aktor , czy artysta, który robi tę samą robotę co ja. Poczułem się wyróżniony. Zaangażowałem się w to tak bardzo, jakby to była fucha od Samego Walta Disneya (śmiech).
W filmie pojawiają się też głosy Twoich kolegów z estrady?
Tak. Michał podkładał stęki i jęki osoby tatuowanej, a Robert wcielił się w rolę wieśniaka. Było to dla nich jeszcze bardziej intensywne spotkanie. Ja spędziłem 6 dni nagrywając swoje kwestie, a oni tylko jeden dzień. Mikrofon, reżyser, specyficzna atmosfera – to wszystko było dla nich zupełnie nowe. Jednak wszyscy zgodnie twierdzimy, że była to naprawdę kapitalna zabawa.
Jak oceniasz, czy praca aktora dubbingowego jest trudna?
Praca dubbingowa jest trudna i myślę, że przez nas konsumentów, odbiorców z popcornem i colą, niedoceniana. Trzeba jednak przyznać , że są wybitne jednostki i wybitne dubbingi, świetnie kreacje postaci znanych aktorów, jak na przykład dubbing Pana Jerzego Stuhra, w “Shrek’u”, który przeszedł do historii.
W wersji angielskiej Mauiego podkłada głos Dwayne Johnsosn. Czy w jakiś sposób próbowałeś się inspirować jego półbogiem, czy też stworzyłeś swoją postać?
Myślałem, że będzie to bardzo łatwe zadanie, polegające właśnie na wzorowaniu się. Okazało się inaczej. Dwayne Johnson to ogromny człowiek, który mówi przeponą. Mówi jak “mięśniak”. Jego głos przyrównał bym do tego, jak mówi słoń, czyli “wielkimi literami”. Czasem miałem wrażenie, że mam mówić jak słoń, ale okazywało się że nie. Chociaż nie należę do drobnych osób to musiałem “dołożyć’’ sobie kilkadziesiąt kilogramów, musiałem kontrolować siebie, by mówić z przepony. Owszem, słuchaliśmy już tego co było nagrane przez Johson’a, ale miał to być jednak Maui Igora Kwiatkowskiego. Miało być jak najwięcej ze mnie w tej postaci. Miała być w tym też zawarta prawda. Okazuje się, że wszyscy mają taki czujnik prawdy – mówimy zdanie szczerze, albo nie i jest to słyszalne i wyczuwalne.
Maui jest pewny siebie i ma wysokie ego. Czy te cechy charakteryzują również Ciebie?
Ja jestem znany z takich postaci na scenie, ale moi koledzy wiedzą, że nie jestem pewny siebie i nie mam przerostu ego. To moje postacie, które kreuje na scenie, mają coś takiego.
To znaczy, że w jakiś sposób utożsamiasz się z postacią Mauiego?
Maui jest takim dużym dzieckiem i to jest taka nasza płaszczyzna porozumienia. Ja bardzo lubię dziecięce poczucie humoru. Żona twierdzi, że bywam dziecinny. Mauie jest takim dużym dzieckiem, chyba ja też taki jestem. Lubię po prostu dziecięcy świat. Cieszę się że istnieją tacy ludzie, którzy też lubią ten świat. Kryspin, postać odgrywana przeze mnie, to odpowiedź przecież na świat nastolatków.
„Vaiana” to zdecydowanie zabawna bajka. Czy Twoja natura, charakter czy doświadczenie sceniczne pomogły zbudować ten humor?
Bajka nie ma ukrytych podtekstów, które odczytują tylko dorośli. To nie jest bajka, gdzie dla dzieci oznacza piękną fabuła, a dla dorosłych dwuznaczne teksty. Tu nie ma gier słownych znanych z innych bajek, które odwołują się do współczesnej popkultury. To jest bardzo ciepła i familijna opowieść dla całej rodziny. Moja rola polegała na przekazaniu tych pozytywnych emocji. Emocje które sprzedawałem w humorystycznej scenie musiały być trafione w punkt, na tym polegała trudność, bo to one w rezultacie miały śmieszyć. Poza tym zaśpiewałem w tym filmie piosenkę pt. “Drobnostka”, co było dla mnie kolejnym wyzwaniem. Na co dzień nie śpiewam zawodowo, raczej naśladuje innych. W tym utworze ważnym było, by przekazać emocje, by wyśpiewać historię i nie fałszować, a do tego, włożyć w to mnóstwo energii. Wiemy, że każda porządna Disneyowska bajka ma piosenki i mam nadzieję, że również ten utwór będzie żył swoim życiem.
Trzymam kciuki i życzę, kolejnych sukcesów, nowych wyzwań i frajdy z następnych projektów!
Dziękuję!